Miniony rok 2015 okazał się niezwykle burzliwy dla branży Forex zwłaszcza w kontekście wydarzeń z 15.01 powszechnie określanych mianem „Czarnego Czwartku na CHF”. Choć problem wzajemnych wielomilionowych roszczeń pomiędzy bankami inwestycyjnym, brokerami Forex, a ich klientami od samego początku budził skrajne emocje, niestety, był on konsekwentnie pomijany w przekazie medialnym… do czasu.
Problem „Czarnego Czwartku” postanowiliśmy przybliżyć opinii publicznej za sprawą jednego z nielicznych traderów walutowych, który feralnego dnia, wbrew wszystkim, utrzymywał u polskiego brokera forex tzw. „długą pozycję” o wysokim wolumenie, obliczoną na wzrost kursu CHF. Nie trzeba dodawać, że w przeciągu kilku minut od ogłoszenia decyzji przez Narodowy Bank Szwajcarii trader zamykając zyskowną pozycję pomnożył saldo swojego rachunku o ponad 1800%. Ku wielkiemu zaskoczeniu jego spektakularny sukces trwał raptem niecałe 24 godziny, po których broker poinformował tradera, że jego zamknięta i zrealizowana transakcja na CHF zostanie zwyczajnie anulowana, a zarobione środki wyksięgowane z rachunku maklerskiego. Omawiany przypadek jest jest o tyle bulwersujący, iż to właśnie ten sam broker jednocześnie uznał za ważne wszystkie nietrafione transakcje swoich klientów obliczone na spadek kursu CHF, na których odnotowali oni niewyobrażalne straty – ich zapłaty broker wciąż dochodzi przed warszawskimi sądami.
Więcej na ten temat w artykule: „Rynek Forex. Jak gracze w trzy minuty stracili oszczędności, a dziś walczą w sądzie o skasowanie długów”
Jak w praktyce wyglądało wykonywanie spornych transackji walutowych na CHF w dniu 15.01.2015 r. przez brokerów i międzynarodowe instytucje finansowe? Czy naprawdę powstała luka cenowa uniemożliwiająca wykonanie zleceń stop-loss klientów detalicznych? Co wynika z dokumentacji bankowych oraz akt procesowych? Jak potraktowani zostali poszkodowani inwestorzy indywidualni przez Komisję Nadzoru Finansowego?
O tym przeczytacie Państwo w materiale, który ukazał się dokładnie w rocznicę wydarzeń pamiętnego „Czarnego Czwartku” tj. 15.01.2016 r.: „Jak naprawdę działa forex? Prawnik zdradza fakty niewygodne dla brokerów”. Poniżej cytujemy najciekawsze fragmenty wywiadu z adw. Patrykiem Przeździeckim:
I twierdzi pan, że gdy 15 stycznia 2015 roku doszło do gwałtownego umocnienia franka szwajcarskiego, brokerzy nie zrealizowali jak należy zleceń stop loss i przez to na kontach klientów pojawiły się ujemne salda. Firmy brokerskie bronią się argumentem, że w wyniku paniki na rynku zabrakło tzw. płynności, nie było możliwości realizowania zleceń po wskazanych przez klientów kursach, a więc wykonywano je po pierwszych-najlepszych cenach.
I tu dochodzimy do sedna sprawy.
To znaczy?
W moim przekonaniu doszło tu do wielu nieprawidłowości. Firmy brokerskie informowały o tym, że wskazywane przez klientów kursy są dostępne, ale nie realizowały zleceń bądź realizowały je z opóźnieniem. Były też przypadki, że zlecenie zostało wykonane prawidłowo, a kolejnego dnia broker dochodził do wniosku, że cena powinna była być inna i już po fakcie zmieniał ją na niekorzyść klienta.
Trzeba też pamiętać o tym, że różne są modele wykonywania transakcji zawieranych przez polskich klientów na forex. Niektóre biura maklerskie pracują w modelu tzw. organizatora rynku – w skrócie oznacza to, że klient zawiera zakłady tylko z danym biurem. W innych przypadkach polski broker działa jako zastępca pośredni, a zlecenie klienta wykonuje najczęściej za pomocą któregoś z międzynarodowych banków inwestycyjnych. 15 stycznia 2015 okazało się, że te międzynarodowe banki traktują polskich klientów jak inwestorów drugiej kategorii. Bo gdy cena franka gwałtownie się zmieniała, zlecenia polskich inwestorów były odrzucane, a w pierwszej kolejności realizowane były inne. W świecie, gdy standardem jest to, że wykonanie transakcji liczy się w milisekundach, polscy gracze musieli czekać kilkanaście sekund, a w skrajnych przypadkach nawet 25 minut! To oznaczało dla nich gigantyczne straty.
Obala pan właśnie mit foreksu jako globalnego, najbardziej płynnego rynku na świecie.
O tym, jak jest z płynnością tego rynku, przekonaliśmy się rok temu. Poza tym powtórzę: materiały procesowe dają solidną podstawę do założenia, że zlecenia wielu polskich klientów były wykonywane niezgodnie z kolejnością. Coś takiego na przykład na regulowanej giełdzie akcji jest nie do przyjęcia.
Określa pan forex jako „zakłady”. Gdzie tu waluty, inwestycje, te wszystkie hasła, na których opiera się ten rynek?
Przecież na foreksie nikt nikomu nie dostarcza realnej waluty. Gracz tylko zakłada się z brokerem bądź z bankiem inwestycyjnym o to, jak zmieni się kurs danej pary walutowej. To wszystko. Równie dobrze może pan pójść obstawiać zakłady konne na Służewcu. Różnica polega na tym, że wielka instytucja finansowa operująca na foreksie może wpływać na wynik tego zakładu. Tu nie ma równych szans
Wszak, Forex obfituje w tak wiele szkodliwych zjawisk, iż nie sposób byłoby poprzestać na wydarzeniach „Czarnego Czwartku”.
Jedno z nich zostało opisane na łamach Kuriera Lubelskiego. Sprawa tyczy się głośnej afery „lubelskiego Wilka z Wall Street” Jacka W. i jego wspólniczki Małgorzaty Ł., prawomocnie skazanych za przestępstwa związane z nielegalnym zarządzaniem instrumentami finansowymi na rynku Forex. W wyniku procederu uprawianego przez skazanych Lublinianie utracili około 22 mln zł, choć nieoficjalnie mówi się o sumach znacznie poważniejszych. Pytanie – co stało się ze środkami inwestorów? Być może wkrótce się dowiemy.
O barwnej postaci „lubelskiego Wilka z Wall Street” możecie Państwo przeczytać w artykule: „Lubelscy brokerzy chcieli zarobić bez zezwolenia. Zapłacą 120 tys. zł grzywny”. Niebawem ukażą się kolejne publikacje na ten temat.
Sprawa Jacka W. i Małgorzaty Ł. to tylko wierzchołek przestępczej góry lodowej pseudo-firm inwestycyjnych działających w Polsce bez żadnej licencji. Regularnie okradają one ludność na Forexie na zasadzie zbliżonej do Amber Gold. Mowa w szczególności o spółkach zarejestrowanych na Cyprze oferujących ludności udział w fikcyjnych debiutach spółek giełdowych. I znów, wszystko dzieje się pod czujnym okiem Prokuratury Okręgowej w Warszawie oraz innych służb mających doskonałą wiedzę na temat zjawiska. Kto wie, być może za kilka lat poszkodowani inwestorzy Forex nie będą mieli innej opcji jak wystąpienie z pozwami zbiorowymi przeciwko Skarbowi Państwa w związku z zaniedbaniami organów ścigania. Nazw wspomnianych firm „inwestycyjnych” postanowiliśmy na obecnym etapie nie ujawniać. Zapewne w niedługim czasie poznacie je Państwo bliżej w mediach.
Warto także poświęcić kilka zdań sprawie SAXO BANK, który wbrew zaleceniom Komisji Nadzoru Finansowego stoi na stanowisku, iż polscy klienci banku nie mają prawa dochodzić swoich roszczeń cywilnych na drodze postępowania sądowego w Polsce. Zdaniem SAXO BANK polscy inwestorzy powinni dochodzić sprawiedliwości – uwaga – przed sądami cywilnymi i morskimi Królestwa Danii (sic!). O sprawie została zaalarmowana Komisja Nadzoru Finansowego, do której traderzy kilka miesięcy temu zwrócili się z wnioskami o przystąpienie do zawisłych procesów sądowych w charakterze prokuratora z uwagi na ważny interes publiczny. Do dnia dzisiejszego KNF w żaden sposób nie ustosunkowała się do wniosku poszkodowanych traderów.
Więcej na ten temat przeczytacie Państwo w artykule: „Polacy chcą walczyć z zagranicznym brokerem przed polskim sądem. KNF im pomoże?„
Na zakończenie z satysfakcją informujemy, iż ubiegłoroczny artykuł autorstwa adw. Patryka Przeździeckiego „Tam gdzie zaczyna się Forex, tam kończą się reguły„, pierwotnie opublikowany na naszej stronie www, ukazał się na łamach prestiżowego kwartalnika ekonomicznego Capital Trader Magazine – zapraszamy do ponownej lektury okraszonej równie ciekawym komentarzem redakcji magazynu:
http://www.capitaltradermagazine.pl/2_magazyn.html
http://www.capitaltradermagazine.pl/magazyn/#/125